POSŁANIEC ANTONIEGO
2/2020
Świadectwo
Słowo to w kulturze chrześcijańskiej zawsze należało do jednych z najważniejszych drogowskazów na drodze prowadzącej do Prawdy. 
Wszelkie teorie zdają bowiem swój pełny egzamin jedynie w konfrontacji z rzeczywistością. Modne i krzykliwe hasła, którymi tak chętnie posługuje się współczesna socjotechnika, najczęściej niewiele mają wspólnego z troską o człowieka i jego duchowe szczęście, ponieważ ich fundamentalnym zadaniem jest jak najskuteczniejsze zagłuszanie ludzkiego sumienia. Od czasów Golgoty, krew męczenników i wyznawców Chrystusa, była i nadal pozostaje na tej ziemi skutecznie zasiewanym żywym ziarnem, które wciąż może przekonać wszelkich niedowiarków i agnostyków. 
Nie ulega wątpliwości, że osobiste świadectwo wymaga nie tylko odwagi, ale również potrzebuje nieustannej czujności, aby nie zostało zbyt łatwo wykrzywione lub zepchnięte z piedestału ludzkich dążeń oraz ideałów, które nadają temu życiu sens i moralną dynamikę. Przestrzegał o tym papież Benedykt XVI, mówiąc, że „Droga człowieka nie jest jednak nigdy zakończona, a niebezpieczeństwo odczłowieczenia nie zostało nigdy po prostu zażegnane, co pokazuje panorama historii naszych czasów”. Ostatnie miesiące, gdy zmagamy się z niewidzialnym wrogiem pandemii koronawirusa, dają temu osobliwy wyraz rozmaitych ludzkich postaw i zachowań, gdzie wszelkie skrajności jedynie ranią prawdziwe oblicze miłości i poświęcenia. 
Każdy z nas ma prawo do szczęścia i każdy z nas powinien to szczęście jak najpełniej osiągnąć, dlatego potrzebujemy obecności i wsparcia innych. Droga na szczyt jest na ogół drogą stromą i niebezpieczną. Stąd też być autentycznym świadkiem dzisiaj, oznacza zmierzyć się po raz kolejny z prawdą o samym człowieku. O jego marzeniach, nadziejach, rozczarowaniach i upadkach. Nie ulec pokusie taniej popularności, to jakże ważny już krok w dawaniu świadectwa, które potwierdza nie tylko nasz świadomy wybór, ale i to, co tak naprawdę jest dla nas ważne, a co najważniejsze. Komercyjny świat stworzył idoli i celebrytów po to, aby raz na zawsze pozbawić człowieka ideałów oraz oduczyć go poświęcenia i ofiary. Dlatego nie jest mu potrzebne dojrzałe z wyboru osobiste świadectwo, ale głuche i ślepe posłuszeństwo, którym można manipulować do woli. Dlatego chwiejna wiara, zasiewana od dzieciństwa na glebie płytkiej i skalistej, nigdy nie będzie owocna i przekonywująca. Co więcej, jej „świadectwo” wciąż będzie wystawione na kpinę i pośmiewisko różnej maści relatywizmów i religijnych synkretyzmów. Tylko ten, kto uwierzy głęboko w istnienie Boga, może zapuszczać się w nieznane mu dotąd obszary i szukać Jego obecności tam, gdzie już inni dawno Go odnaleźli i spotkali. To „osobiste Westerplatte” uczyni wówczas człowieka na pewno godnym zaufania i trwale połączy w jedno całe bogactwo pokoleń.



Chcesz regularnie otrzymywać ciekawe artykuły na e-mail? Zapisz się do naszego e-biuletynu, a regularnie będziesz otrzymywał zajawki pojawiających się artykułów. Będziesz zawsze na bieżąco!