POSŁANIEC ANTONIEGO
3/2018
Tajemnica szczęścia
Nie należy gonić za szczęściem. Ani nawet chodzić. Zadawanie pytania: „Czy jestem wystarczająco szczęśliwy?” prowadzi często do smutku i rozczarowania. 

 Szczęście w życiu ludzkim jest jak autostopowicz, którego zabieramy przy okazji. Jak aromat kawy uwalniający się podczas mielenia ziaren w kuchni o poranku. A czasem jak okulary, których gorączkowo poszukiwał bohater wiersza Tuwima, a które wciąż tkwiły na jego nosie. Niestety, niektórzy noszą w głowie żelazne przekonanie, że szczęście przydarza się innym. Niczym detektywi wypatrują najmniejszych jego oznak w cudzych związkach, osiągnięciach, zdolnościach czy posiadłościach. I wzdychają: gdyby to mnie się trafiło, gdybym ja tak potrafił, gdybym tyle miał… wtedy byłbym szczęśliwy. To błędna strategia. Nie musimy na szczęście czyhać i polować. Da się jednak określić postawy sprzyjające byciu szczęśliwym, podobnie jak wytrawny grzybiarz potrafi określić w jakim kącie lasu znajdziemy wielkie ilości kurek, rydzów czy prawdziwków.
Pierwszym drogowskazem jest doświadczanie piękna bez chęci jego posiadania. To momenty zachwytu muzyką, patrzenia na jezioro o zachodzie słońca, zapach łąki pod deszczu, wzruszenie na widok radości dziecka czy bycie pochłoniętym przez czarodziejską książkę. Jednym słowem nie wypracowane i nie zasłużone chwile kontemplacji piękna. Wtedy, przy okazji i bez zapowiedzi, możemy poczuć się szczęśliwi. Może dlatego, że nie obmyślamy jak piękno kupić i zatrzymać dla siebie? Może dlatego że odrywa nas ono od własnych trosk, skaleczeń i obaw? I jeszcze dlatego, że nie jest skrojone według naszej miary i doczesnych ambicji?
Piękno prowadzi do kolejnej ścieżki, na której łatwo napotkać szczęście bez gonienia za nim. Tą ścieżką jest wolność od nadmiaru, od ciągłego gromadzenia i wymieniania rzeczy, od porównań z innymi na prestiż. Kiedyś uwierzył w to św. Franciszek z Asyżu. A dziś   kto jest skłonny w to uwierzyć? W zachodniej kulturze przekonanie o posiadaniu wiele i wynikającym z niego szczęściu trzyma się mocno. Jednak rzeczy, nawet najnowsze i bardzo użyteczne, nie uczynią nas ludźmi szczęśliwymi. Są środkiem, nie celem. Nie zastąpią miłości, obecności czy spokoju sumienia. Łatwo zauważyć, że nadmiar wygody rozleniwia i usypia. Przesyt jedzenia niszczy zdrowie. Lawina wiadomości odbiera umysłowi spokój i koncentrację. Dlatego, nawet ludzie bardzo bogaci są bliżej szczęścia, jeśli w stylu ich życia widać mądry umiar, prostotę i dążenie, by bardziej być niż mieć. Gromadzenie bowiem skupia człowieka na sobie. Trafna jest w tym kontekście uwaga Mistrza z Nazaretu, zapamiętana przez uczniów, że „więcej szczęścia jest w dawaniu aniżeli braniu”. To odwrócenie kierunku myślenia współczesnego świata.
Okazją do stawania się człowiekiem szczęśliwym jest niewątpliwie lubiana praca. Taka, która pozwala osiągać zamierzone cele. Taka, w którą człowiek się na serio angażuje, bo chce właśnie w tym miejscu być i tym się zajmować. Mogą się zdarzać trudności, porażki czy negatywne opinie od innych   wszystko to nie ma znaczenia. Tam, gdzie jest wewnętrzna pasja, wierność ideałom i poczucie, że idzie się swoją drogą – tam łatwiej zamieszkuje szczęście. Pojawi się ono dyskretnie wśród ludzi dobrych, w relacjach bliskości i wzajemnego obdarowania, w otrzymanym przebaczeniu i akceptacji. Będzie mu pomagać także brak perfekcjonizmu i wygórowanych oczekiwań. To wszystko bardziej intuicje niż recepty na szczęście.
Na szczęście.


Chcesz regularnie otrzymywać ciekawe artykuły na e-mail? Zapisz się do naszego e-biuletynu, a regularnie będziesz otrzymywał zajawki pojawiających się artykułów. Będziesz zawsze na bieżąco!