POSŁANIEC ANTONIEGO

Moje kawałki nieba dla świata

Andrzej Zając OFMConv RozmowyLudzie
1/2020
Moje kawałki nieba dla świata
O społecznych skutkach pandemii koronawirusa, jak sobie z nimi radzić i co czeka nas dalej, opowiada Magdalena Mikulska – psychoonkolog, psycholog, na co dzień związana z medycyną paliatywną i hospicjum.


Sytuacja epidemiczna, w jakiej się znaleźliśmy, ma wiele różnych aspektów. Pojawiające się problemy zdrowotne i gospodarcze nie są jedynymi. To, co się dzieje, ma wpływ na naszą psychikę?

Tak, zdecydowanie nie pozostaje bez wpływu na naszą psychikę, a co za tym idzie – na nas samych. Psychiatrzy i psychologowie, zarówno w Polsce, jak i na świecie, mówią o tym, że za moment czeka nas pandemia trudności natury psychicznej. Znany terapeuta wypowiadał się jakiś czas temu, twierdząc, że pracy dla psychologów nie zabraknie przez pięć kolejnych lat. Trudno mi wyrokować, ale też i trudno się nie zgodzić.

To jakiś czas próby czy sprawdzianu dla nas?

Mam głębokie przekonanie, że społeczna kwarantanna i sytuacja pandemii ukażą nasze trudności natury emocjonalnej. Przypatrzmy się wielowymiarowości tej trudnej sytuacji: pandemia – totalne zagrożenie dla każdego, brak bezpiecznego miejsca na całej ziemi. W telewizji, radiu, Internecie wiadomości jedynie o koronawirusie. Rozlegający się z megafonów głos o konieczności pozostania w domu. Nagle najbliżsi stali się wzajemnie dla siebie zagrożeniem. U człowieka, który nigdy wcześniej nie doświadczał trudności natury psychicznej, już sama ta sytuacja może wywołać silny lęk, co nawet nie dziwi, a jest zupełnie logiczną konsekwencją. Kolejna rzecz – izolacja. Zamknięcie w domu. Konieczność drastycznej zmiany dotychczasowego trybu życia – rutyny, zachowań, porządku dnia – każdego z członków rodziny! To podwójnie trudne zadanie.

I jakieś zupełnie nowe doświadczenie…

Z jednej strony każdy samodzielnie musi się nauczyć przeorganizowywać i dostosowywać do nowej rzeczywistości, z drugiej – musimy zrobić to dodatkowo razem, jako rodzina. Spotkałam się z twierdzeniem, że przecież ludzie jeżdżą na wakacje, gdzie są razem, lub wyjeżdżają w odosobnione miejsca, na przykład na rekolekcje. Oczywiście, prawda. Jednakże sytuacja społecznej kwarantanny to sytuacja, której nie wybraliśmy sami – to nie jest moja dobrowolna decyzja, że chcę się odizolować.

To jakaś forma bezradności?

Brak poczucia wpływu, realne zagrożenie, nagłe zmiany (np. praca zdalna, nauczanie zdalne), konieczność wspólnego przebywania ze sobą być może w niewielkiej przestrzeni, bez możliwości wyjścia, trochę bycie nigdzie – bo niby w domu, niby w pracy, niby w szkole – ramy tych aktywności zacierają się i przenikają. To może wywoływać frustrację, złość, prowadzić do agresji, a gdy nic się nie zmienia – do apatii i depresji. Następują obecnie poluzowania obostrzeń, co w mojej obserwacji wprowadza ludzi w silny dysonans. Z jednej strony poczucie ulgi wynikające z powrotu do „normalności”, z drugiej strony ogromny lęk, bo przecież nie jest to nasza „normalna normalność”.

Chcesz regularnie otrzymywać ciekawe artykuły na e-mail? Zapisz się do naszego e-biuletynu, a regularnie będziesz otrzymywał zajawki pojawiających się artykułów. Będziesz zawsze na bieżąco!